Raz było za twarde, raz za miękkie. Raz figurki spaliłam podkręcając temperaturę, inne pod wpływem ciepła popękały! ;)
Ostatnim razem wyszło idealnie! ;d Szkoda tylko, że mój mały siostrzeniec, kiedy już pomalowałam Aniołki wpadł na pomysł by je skosztować i zlizał z nich farbę... aż wreszcie połamał na kawałeczki
Po moich słonych Aniołkach zostały tylko wspomnienia i zdjęcie !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz