sobota, 14 lipca 2012

filcowe broszki (cz. II)

Kolejne broszki jakie chcę pokazać to znów kwiatki.
Turkusowo-granatowy i fioletowo-różowy . Oba  mają doszyte czarne koraliki dodające uroku.
 


Jak Wam się podobają? Która lepsza?;)

piątek, 13 lipca 2012

filcowe broszki (cz. I)

Tego zrobiłam najwięcej. Były kwiatki, 'kotyliony, ptaszki...

Do zrobienia pierwszej broszki trochę się przygotowywałam. Rysowałam szablony, odrysowywałam na filc... I to była pierwsza i ostatnia tak dopracowana broszka ;d!
Wykonałam ją z cienkiego, żywo-czerwonego filcu, odrobiny czarnego, sztywnego tiulu, a na środek naszyłam połyskujące, czarne cekinki, które nadały broszce troszkę elegancji.
Byłam tak dumna z efektu mojej pracy, że na Boże Narodzenie 2011r. postanowiłam zrobić filcowe broszki dla mojej mamy, sióstr i przyjaciółki :)
Kolejne zatem były: chabrowy kwiatek wykonany z nieco grubszego filcu.do którego również użyłam cekinów, tiulu,
ciemnoczerwony kwiatek - bardzo podobny do chabrowego,
kwiatek w kolorze kawy z mlekiem - wykonany podobnie, jak pierwszy -  z cieńszego filcu
i ptaszek z kwiatuszkowym motywem  (mój ulubieniec co dziś)! :)
Broszki a'la kotyliony były  następnym eksperymentem. Chciałam spróbować i był to strzał w dziesiątkę! Może wyglądają niepozornie, ale to świetna ozdoba zimowego płaszcza! :). Bynajmniej dla tych, którzy lubią lekko ludowe motywy - bo to właśnie przychodzi do głowy na ich widok.
Kształt koła, lekko wybrzuszona 'poduszeczka', obszyta tiulem (lub nie).


Jeśli jesteście ciekawi moich prac/ pomysłów/ postępów - zapraszam do śledzenia moich wpisów;)!

akwarele.

Malować nigdy nie potrafiłam, ale zawsze lubiłam.
Pewnego razu na plastyce usłyszałam od nauczyciela coś w stylu 'nie maluj więcej'. I wtedy właściwie się do tego dostosowałam! Zostałam zgaszona, ale zrozumiałam przynajmniej, że talentu nie mam .. ;)
Przez długie lata zamiast swoich prac nosiłam na plastykę obrazki starszej siostry, która maluje przecudownie!
W zeszłym roku właśnie ona namówiła mnie żebym spróbowała! I przypomniałam sobie, że malowanie jest naprawdę przyjemne... Choć malować dobrze nie potrafię do dziś - biorę czasem pędzel w rękę. 
Nie maluję dobrze, ale po swojemu... a jeśli to sprawia mi frajdę to czemu mam tego nie robić?
Byc może kiedyś komuś się spodoba to, co zrobiłam... o gustach się przecież nie dyskutuje :d.. Teraz wystarczy, że ja jestem w pełni zadowolona:)

A poniżej kilka prac mojego autorstwa:)

Podejście pierwsze. kuchenny zestaw kwiatów. chaber, słonecznik, mak .
20x20, 20x30, 20x20 cm



Podejście drugie. kuchenny zestaw kwiatów nr.2. mak, słonecznik, chaber.
20x20cm



Obraz Matki Boskiej, zamówiony przez siostrę. Kolory brązu, złota i czerwieni.

50x70cm



Zapraszam ponownie!;)


aniołki z masy solnej.

Ah, ile się napróbowałam, żeby wreszcie zrobić idealne ciasto.
Raz było za twarde, raz za miękkie. Raz figurki spaliłam podkręcając temperaturę, inne pod wpływem ciepła popękały! ;)
Ostatnim razem wyszło idealnie! ;d Szkoda tylko, że mój mały siostrzeniec, kiedy już  pomalowałam Aniołki wpadł na pomysł by je skosztować i zlizał z nich  farbę... aż wreszcie połamał na kawałeczki
Po moich słonych Aniołkach zostały tylko wspomnienia i zdjęcie
!



czwartek, 12 lipca 2012

Już w dzieciństwie interesowałam się zajęciami plastycznymi. W wieku 3-4 lat rodzice kupili mi moją pierwszą modelinę, a moim ulubionym programem było 'domowe przedszkole', w którym uczyli lepić zwierzątka itp.
Gdy przed świętami w telewizji puszczali programy w których np. Panie z koła gospodyń wiejskich malowały jajka - oczu niemalże nie zamykałam .. i zawsze chciałam być jedną z nich! ;)
Później za czasów wczesno-szkolnych zamiast lektur czy bajek w bibliotece wypożyczałam książki typu  'zrób to sam', czy 'mały majsterkowicz'. Uwielbiałam plastykę, technikę, sztukę. Nic mnie tak w szkole nie cieszyło! .. Chociaż właściwie nie potrafiłam malować, wyklejac.. ani też wycinanie nie było moją mocną stroną! Uwielbiałam tego typu zajęcia, ale nienawidziłam dopracowywać, dopieszczać, wyrównywać.. Zawsze było krzywo i lekko niedbale , a nauczyciele czepiali się estetyki, a raczej jej braku ;d. Za karę zbuntowałam się.. bo ja  też chciałam dostawac 'piątki' i   postanowiłam obrazić się na sztukę . Od gimnazjum wszystkie prace wykonywała za mnie starsza siostra... a ja spełniałam się artystycznie jedynie robiąc szkolne gazetki i świąteczne dekoracje.
W technikum robiłam zdjęcia.. ale w końcu się poddałam. Marzyłam o rozwoju, ale nie miałam odpowiedniego sprzętu .. Pomyślałam, że mogę zająć się czymś innym.. na co będzie mnie stać ;).
I był powrót do modeliny, ale to też nie trwało długo..dosłownie -może tydzień ;d.
Później ktoś mnie w szkole 'zatrudnił' do robienia bukietów na jakaś uroczystość i chwilowo byłam szkolną florystką.. W międzyczasie metodą 'prób i błędów ' zgłębiałam tajniki  wyrabiania masy solnej i wypiekania z nich aniołków:).
W klasie maturalnej nie było na nic czasu. Nie robiłam nic 'twórczego'.. i ani o tym nie myślałam .. ale po maturze znów się zaczęło.
Wyjechałam do Anglii .. I tam narodził się pomysł z wytwarzaniem rzeczy z filcu. Weszłam do ogromnego piętrowego sklepu  "hobby craft' i nie mogło byc inaczej! Dotknęłam chyba wszystkiego!.. a filc wydał mi się tak ciepły, że bez chwili zastanowienia spośród ton towaru wybrałam właśnie jego;d.
Od pobytu w Anglii minęło troszkę czasu, a że jestem osobą, która szybko się nudzi i razem z pogodą zmieniają się zainteresowania... na koncie mam jeszcze kilka obrazów i rzeczy nie tylko z filcu...
I o tej właśnie kolekcji, która ciągle się poszerza będzie właśnie mój blog!

Zapraszam do obserwowania! Następnym razem będę pisać mniej. Obiecuję ;d.

Rady mile widziane!:)